Dostaną lasy albo pieniądze
Strona główna Archiwum Archiwum prasy i dokumentów Dostaną lasy albo pieniądze
RZECZPOSPOLITA, 02.10.2001
Naczelny Sąd Administracyjny uznał roszczenia Łemków pokrzywdzonych w Akcji „Wisła”
DOSTANĄ LASY ALBO PIENIĄDZE
Czy łemkowska rodzina Hładyków odzyska 7,5 ha lasów pod wsią Kunkowa w Beskidzie Niskim, odebranych jej przez państwo w 1947 r.? Nie wiadomo jeszcze, jaki będzie skutek wczorajszego wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego, pierwszego pozytywnie załatwiającego roszczenia pokrzywdzonych w Akcji „Wisła”.
Stefan Hładyk w Sądzie
NSA oddalił skargę Nadleśnictwa Łosie, władającego obecnie tym terenem. Orzeczenie z 1954 r. o jego nacjonalizacji unieważnił w czerwcu zeszłego roku wojewoda małopolski, a rok później poparł go minister rolnictwa i rozwoju wsi. Nadleśnictwo domagało się uchylenia tych decyzji
Sporne 7,5 ha lasu do 1947 r. wchodziło w skład liczącego niewiele ponad 11 ha gospodarstwa Marii Hładyk we wsi Kunkowa. W wyniku przymusowych wywózek podczas Akcji "Wisła" w ciągu jednego dnia straciła ona cały dobytek.
- Swoje chyże (domy) musieli opuścić w ciągu kilku godzin. Pakowali się błyskawicznie, jedną furmanką wywieźli dobytek. Bali się, że trafią do obozów koncentracyjnych - tak o przeżyciach babki i ojca opowiadał podczas rozprawy spadkobierca Stefan Hładyk, jednocześnie prezes Zjednoczenia Łemków.
Cel Akcji "Wisła" był wojskowy: wysiedlenie Ukraińców miało pozbawić zaplecza Ukraińską Armię Powstańczą. Zwłaszcza wobec Łemków był to motyw fałszywy, na Łemkowszczyźnie nie było oddziałów UPA. W rzeczywistości był to drugi akt czystki etnicznej na południowo-wschodnich ziemiach Polski. W latach 1944 - 1946 przesiedlono blisko pół miliona Ukraińców do ZSRR.
Postanowienie o przeprowadzeniu Akcji "Wisła" podjęło Prezydium Rady Ministrów 24 marca 1947 r. Wysiedlenia dokonała wojskowa Grupa Operacyjna gen. Stefana Mossora, pełnomocnika rządu do spraw akcji przesiedlenia ludności ukraińskiej i walki z UPA. Właściwą akcję poprzedziło aresztowanie 24 - 25 kwietnia 1947 r. elit ukraińskich. Od 28 kwietnia do 15 sierpnia 1947 r. przesiedlono 33 154 rodziny - 140 660 osób.
Osiedlaniem - też pod przymusem - kierował Polski Urząd Repatriacyjny. Przesiedleńcom nie wolno było osiedlać się w zwartych grupach ani oddalać z wyznaczonego miejsca. Żeby posiąść gospodarstwo na własność (nie zawsze na zasadzie zamiany, często władze żądały wykupu), trzeba było zwrócić kartę przesiedleńczą, co groziło wykluczeniem w przyszłości starań o zwrot opuszczonego majątku.
W latach 1957-58 na dawne ziemie powróciło niespełna 5 tys. rodzin. Wracający przeważnie musieli odkupić ojcowiznę od osadników lub spółdzielczych i państwowych zarządców, zwłaszcza po 12 marca 1958 r., kiedy Sejm uchwalił ustawę, że byli właściciele mogą odzyskać majątki przejęte przez skarb państwa tylko drogą kupna.
Łemkowskich i ukraińskich rewindykacji majątkowych nie uregulowano w odrębnym akcie prawnym. W porozumieniach rzeszowsko-ustrzyckich (strajkujących rolników z rządem) w styczniu 1981 r. zapowiedziano możliwość starania się o zwrot własności rolnej odebranej niesłusznie, nie zostało to jednak zrealizowane. W 1991 r. Senat w uchwale potępił Akcję "Wisła" i zapowiedział podjęcie starań o naprawienie krzywd, ale tak się nie stało. W 1991 r. w Sejmie powstał projekt ustawy o zwrocie majątków skonfiskowanych w Akcji "Wisła", ale nie był rozpatrywany, ponieważ miała to załatwić ustawa reprywatyzacyjna. Nie załatwiła.
Majątkowe skutki wysiedleń regulowały dwa dekrety: z 5 września 1947 r. o przejściu na własność państwa mienia pozostałego po osobach przesiedlonych do ZSRR i z 27 lipca 1949 r. o przejęciu na własność państwa nie pozostających w faktycznym władaniu właścicieli nieruchomości ziemskich. Na ich podstawie w lipcu 1954 r. Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Gorlicach wydało zbiorcze orzeczenie o przejęciu ziem wszystkich wysiedleńców z gruntów o łącznej powierzchni 726 ha.
- To jawne bezprawie - dowodzi Stefan Hładyk. - Nie można jakimś ogólnym aktem, operującym tylko nazwiskami właścicieli i ogólną powierzchnią gruntów, pozbawić kogoś własności.
Jego zdaniem konieczna była indywidualna decyzja administracyjna, czego zresztą wymaga rozporządzenie Prezydenta RP z 28 marca 1928 r. o postępowaniu administracyjnym: rozstrzygnięcie nacjonalizacyjne powinno dokładnie wskazywać dane właściciela, wielkość, granice i położenie gruntu oraz numer ewidencyjny działki.
- Orzeczenie zapadło dopiero w 1954 r., a przy wysiedleniu w 1947 r. moja babka nie dostała żadnego pokwitowania - mówi Stefan Hładyk. - W ten sposób nie mogła ubiegać się o ekwiwalent zamienny, gwarantowany w dekrecie z 1949 r. Kiedy moja rodzina po trzech miesiącach poniewierki osiadła w Górecku nad Notecią (powiat Strzelce Krajeńskie), aby nie umrzeć z głodu, musiała kupić zrujnowaną poniemiecką gospodarkę za równowartość 156 q żyta.
Mecenas Jan Buchman, pełnomocnik Lasów Państwowych, powoływał się z kolei na rozporządzenie ministra reform rolnych z 1950 r., które przewidywało możliwość wydania uproszczonego orzeczenia nacjonalizacyjnego, gdy nie można było ustalić właściciela gruntu albo granic nieruchomości. Jego zdaniem z takiej właśnie możliwości skorzystano.
- Nie wystąpiły takie okoliczności - ripostuje Stefan Hładyk. - Nazwisko babci było uwidocznione w katastrze, a grunty miały księgi wieczyste. Ponadto Państwowy Urząd Repatriacyjny posiadał dokładny plan rozmieszczenia deportowanych w konkretnych miejscowościach. Organa po prostu nie przeprowadziły żadnego postępowania wyjaśniającego.
NSA poparł większość argumentów spadkobiercy. Uznał, że orzeczenie z 1954 r. w części dotyczącej upaństwowienia lasów rażąco naruszyło prawo.
- Nie oznaczało ono dokładnie wysiedlanych nieruchomości: ich wielkości, granic itd. - argumentował sędzia. Jego zdaniem nie spełniło też warunków rozporządzenia z 1950 r. - Wszystkie te braki i nieprawidłowości spowodowały pogorszenie sytuacji właścicieli - mówi sędzia - ponieważ nie można było wyliczyć ekwiwalentu zamiennego za utracone ziemie. Dlatego należało je unieważnić w części odnoszącej się do lasów.
- Sprawiedliwości stało się zadość, szkoda, że dopiero w drugim pokoleniu - reasumuje Stefan Hładyk.
Dodaje jednocześnie, że obecnie prowadzonych jest 230 postępowań wszczętych przez potomków przesiedlonych Łemków. Ogółem przewiduje prawie 10 tys. takich wniosków.
AKA, MR